Po powrocie do domu wskoczyłam pod gorący prysznic. Po około 15 minutach ubrana w szlafrok suszyłam włosy. Gdy już skończyłam poszłam szukać ubrań na dyskotekę, wybrałam szaro-turkusową tunikę z głębokim dekoltem, połyskujący czarny biustonosz i botki na wysokim obcasie. Gdy schodziłam po schodach do pokoju mamy, rozległ się zgrzyt klucza w drzwiach frontowych. Szybko zbiegłam na dół i rzuciłam się Emily na szyje.
-Tęskniłam-Powiedziałam ze łzami w oczach.
-Ja też skarbie. Jadłaś już obiad?-Szybko zmieniła temat rozmowy.
-Nie.-Widząc jej minę dodałam-Przygotowywuje się do dyskoteki.
-No Ok to zmykaj ja zrobię spaghetti.-W odpowiedzi uśmiechnęłam się i pobiegłam do sypialni mamy. Gdy byłam na miejscu chwyciłam lokówkę i zasiadłam przed lustrem. Kręcąc włosy słuchałam muzyki i sms-owałam z Nicol.
-Valerie choć jeść!
-Już idę.-Odpowiedziałam choć byłam pewna że nie usłyszy. Po woli wstałam i poszłam na obiad. Usiadłam na przeciwko Emily.
-Ślicznie wyglądasz. Od zawsze ci mówiłam żebyś została przy falach.
-Dziękuję, ale wystarczy że w tym domu ty masz kręcone włosy.- To mówiąc wystawiłam jej język.
-Mamuś pozmywasz po mnie?-Zapytałam niewinnie.
-Ok ale ty zmywasz jutro.
-Dobra.-Rzuciłam wychodząc z kuchni. Miałam jeszcze tylko około pół godziny do przyjazdu Bena. Poszłam umyć zęby i się malować. Po 10 minutach byłam gotowa więc poszłam założyć moją kreacje. Gotowa zeszłam na parter i usiadłam przy blacie kuchennym.
-Mamo co robisz?-Krzyknęłam.
-Już nic.-Powiedziała wchodząc do kuchni.-A co tam chciałaś?
-Ojciec był dzisiaj w szkole.-Powiedziałam cicho. Uśmiech powoli zaczął znikać z jej pięknej twarzy, wykrzywiając usta w dziwnym grymasie.
-Rozmawiałaś z nim?
-Nie... Za bardzo się wystraszyłam, okłamałam go.
-On nie da nam spokoju. W końcu musisz z nim porozmawiać.-Powiedziała smutno.
-Sama mówiłaś że mam go unikać. Gdy się znów pojawi pogadam z nim.-Nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Szybko wstałam i się poprawiłam.
-Jak wyglądam?
-Pięknie. Musi ci na nim zależeć.
-Bo tak jest.-Zaśmiałam się. Poszłam otworzyć drzwi a zaraz za mną moja Emily.
-Dzień dobry proszę pani jestem Benjamin. Miło mi panią poznać.-Przywitał się uroczyście i wyciągnął rękę ku mojej mamie, podała mu rękę i uśmiechnęła się czarująco.
-Jestem Emily, i proszę mów do mnie tak bo czuję się strasznie staro gdy mówi się do mnie przez 'per pani'.
-Ma się rozumieć.-Chwycił mnie za rękę.- Ślicznie wyglądasz. Czy mogę już ją porwać? Obiecuje że się nią doskonale zająć.
-Innej opcji nie przyjmuję.- Powiedziała moja mama.
-Idziemy?
-Oki.- Sięgnęłam po swoją kurtkę skórzaną i chwyciłam Bena za rękę i wyszliśmy na chłodny wiatr jesieni. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to jak jest ubrany. Miał na sobie szare rurki, biały top i turkusową koszule z krótkim rękawem.
-Ale fajnie wyglądasz.-Szepnęłam mu do ucha.
Dyskoteka obiecuje że bd w następnej części.
Teraz sb choruje znowu cały tydzień w domu x D
Kocham. myślę że się podobałoo .
16 letnia Valerie, zmaga się z różnymi życiowymi problemami. W końcu spotyka swoją prawdziwą miłość Ben'a. :) Życzę miłego czytania : ) Jamy98
czwartek, 24 listopada 2011
czwartek, 17 listopada 2011
♥ 5 ♥
Po lekcji wf-u musieliśmy się rozstać, miałam mieć teraz geografie a Ben fizykę. Jak zawsze odprowadził mnie pod sale i udał się ku swojej klasy. Lekcja geografii była tak nudna że połowa klasy spała. Gdy tylko zadźwięczał dzwonek zerwałam się z miejsca, spakowałam swoje rzeczy i prawie że wybiegłam z klasy.
-Gdzie się tak śpieszysz?-Usłyszałam za sobą męski głos, przeszukałam szybko wszystkie głosy w mojej głowie, i nie pasował do żadnego. Odwróciłam się szybkim obrotem, stał przede mną rudo-włosy mężczyzna z pociągłą twarzą. Był bardzo podobny do mnie, oprócz nosa który odziedziczyłam po mamie. Nie pewnie przyjrzałam mu się dokładnie, czułam się jak byśmy stali tam wieczność, samotnie i jakby nie było dokoła tych wszystkich nastolatków nie wiedzących kto to. Nie stety ja już wiedziałam...
-Valerie Green?-Zapytał głębokim głosem.
-Yyy. Nie.-Skłamałam.
-Zawahałaś się... To na pewno nie ty? Wyglądasz zupełnie jak ona.
-Przepraszam musiał mnie pan z kimś pomylić- Szybko obróciłam się na pięcie i zaczęłam biec jak najdalej od tam tego miejsca. Wbiegłam do zacienionego korytarza, oparłam się o ścianę i zjechałam po niej do pozycji siedzącej. Z korytarzy obok dochodziły śmiechy i głośne rozmowy innych uczniów. Mijały kolejne minuty a ja nie miałam siły się podnieść, czułam jak łzy płyną po mojej twarzy. Nawet gdy przypomniałam sobie że teraz biologia nie mogłam pójść na lekcje, na pewno nie po tym co się zdarzyło. Trwała już kolejna lekcja. Chwile po tem usłyszałam nawoływania. Nie chciałam aby kto kolwiek mnie znalazł więc skuliłam się jeszcze bardziej. Drzwi do korytarza się otworzyły, uniosłam lekko głowę i zobaczyłam zmartwionego Bena.
-Valerie?-Powiedział cicho. Tylko coś od mruknęłam a on siedział obok mnie i trzymał w ramionach. Nie pytał o co chodziło, nie męczył mnie żadnymi pytaniami. Wyciągnął telefon i wysłał SMS-a do Nicol że mnie znalazł i że nie przyjdziemy już na lekcje.Chwile później niósł mnie na rękach do szatni, wyrwałam mu się i szłam dzielnie sama. W szatni założyłam kurtkę i wyszliśmy ze szkoły. Siedząc skulona w jego samochodzie wypatrywałam do kąd jedziemy, poznawałam drogę ale wolałam się upewnić.
-Do kąd mnie zabierasz?-zapytałam ochrypniętym głosem.
-Do parku, na spacer.
Dalszą drogę pokonaliśmy w milczeniu. Weszliśmy do parku, zabrał mnie do tej części której nigdy wcześniej nie widziałam. Usiedliśmy na ławce i długo siedzieliśmy w ciszy. W pewnym momęcie złapał mnie za ręce, i wstał. Poszłam za nim, a on podniósł mnie jak bym była jakimś piórkiem i zaczął się ze mną kręcić.
-Wariacie postaw mnie.-Krzyczałam. Nagle się przechyliliśmy i wylądowaliśmy w stercie liści. Leżąc obok niego mogłam mu się bardziej przyjrzeć, musnęłam jego policzek moją zmarzniętą dłonią. Ben podniósł się na ręce i pocałował mnie w usta. Tak jak jeszcze nikt tego nie robił, zawsze się bali że im przywalę. Uśmiechnęłam się do niego i próbowałam mu skraść buziaka ale się nie udało bo odchylił się w tył i zaczął śmiać tak głośno że wypłoszył ptaki siedzące na drzewach.
Możliwe że krótki . ale trudno ; DDD
Dzięki za czytanie ; d hyhy w poniedziałek dyskoteka ; DDDD
I lufff
-Gdzie się tak śpieszysz?-Usłyszałam za sobą męski głos, przeszukałam szybko wszystkie głosy w mojej głowie, i nie pasował do żadnego. Odwróciłam się szybkim obrotem, stał przede mną rudo-włosy mężczyzna z pociągłą twarzą. Był bardzo podobny do mnie, oprócz nosa który odziedziczyłam po mamie. Nie pewnie przyjrzałam mu się dokładnie, czułam się jak byśmy stali tam wieczność, samotnie i jakby nie było dokoła tych wszystkich nastolatków nie wiedzących kto to. Nie stety ja już wiedziałam...
-Valerie Green?-Zapytał głębokim głosem.
-Yyy. Nie.-Skłamałam.
-Zawahałaś się... To na pewno nie ty? Wyglądasz zupełnie jak ona.
-Przepraszam musiał mnie pan z kimś pomylić- Szybko obróciłam się na pięcie i zaczęłam biec jak najdalej od tam tego miejsca. Wbiegłam do zacienionego korytarza, oparłam się o ścianę i zjechałam po niej do pozycji siedzącej. Z korytarzy obok dochodziły śmiechy i głośne rozmowy innych uczniów. Mijały kolejne minuty a ja nie miałam siły się podnieść, czułam jak łzy płyną po mojej twarzy. Nawet gdy przypomniałam sobie że teraz biologia nie mogłam pójść na lekcje, na pewno nie po tym co się zdarzyło. Trwała już kolejna lekcja. Chwile po tem usłyszałam nawoływania. Nie chciałam aby kto kolwiek mnie znalazł więc skuliłam się jeszcze bardziej. Drzwi do korytarza się otworzyły, uniosłam lekko głowę i zobaczyłam zmartwionego Bena.
-Valerie?-Powiedział cicho. Tylko coś od mruknęłam a on siedział obok mnie i trzymał w ramionach. Nie pytał o co chodziło, nie męczył mnie żadnymi pytaniami. Wyciągnął telefon i wysłał SMS-a do Nicol że mnie znalazł i że nie przyjdziemy już na lekcje.Chwile później niósł mnie na rękach do szatni, wyrwałam mu się i szłam dzielnie sama. W szatni założyłam kurtkę i wyszliśmy ze szkoły. Siedząc skulona w jego samochodzie wypatrywałam do kąd jedziemy, poznawałam drogę ale wolałam się upewnić.
-Do kąd mnie zabierasz?-zapytałam ochrypniętym głosem.
-Do parku, na spacer.
Dalszą drogę pokonaliśmy w milczeniu. Weszliśmy do parku, zabrał mnie do tej części której nigdy wcześniej nie widziałam. Usiedliśmy na ławce i długo siedzieliśmy w ciszy. W pewnym momęcie złapał mnie za ręce, i wstał. Poszłam za nim, a on podniósł mnie jak bym była jakimś piórkiem i zaczął się ze mną kręcić.
-Wariacie postaw mnie.-Krzyczałam. Nagle się przechyliliśmy i wylądowaliśmy w stercie liści. Leżąc obok niego mogłam mu się bardziej przyjrzeć, musnęłam jego policzek moją zmarzniętą dłonią. Ben podniósł się na ręce i pocałował mnie w usta. Tak jak jeszcze nikt tego nie robił, zawsze się bali że im przywalę. Uśmiechnęłam się do niego i próbowałam mu skraść buziaka ale się nie udało bo odchylił się w tył i zaczął śmiać tak głośno że wypłoszył ptaki siedzące na drzewach.
Możliwe że krótki . ale trudno ; DDD
I lufff
Subskrybuj:
Posty (Atom)